sobota, 5 października 2013

Rozdział 12 - Jeśli ktoś nie przeczytał bo usunęłam nie chcący xD

* punkt widzenia Susan *
Zabił go ? Nie , to nie możliwe . Oddycha . Ale płytko . Wrzasnęłam , bo już nie wytrzymałam jak mała dziewczynka , która zobaczyła potwora w szafie . Wstałam i złowrogo podeszłam do Adama . 
- Możesz go nie lubić ... Ale to nie znaczy , ze masz go zabić !!!!!!! - szlochałam - Ratuj go ! Dzwoń po karetkę ! - krzyczałam jak opętana .
- Nie chciałem - patrzał się na mnie nic nie robiąc .
- Dzwoń ! - powtórzyłam , w tedy się ocknął i sięgnął do kieszeni po telefon . Wykręcił numer , a ja już byłam przy Zaynie głaskając go po policzku . - Wszystko będzie dobrze - pocałowałam go , a on cicho jęknął . Cierpiał . Czułam to . Widziałam . Podniósł lekko rękę i położył na mojej . - Kocham cię - po moim policzku spłynęły łzy . Leżałam koło Zayna aż ktoś mnie odciągnął . Wszystko było ciemną plamą . Wyrywałam się , szukałam rękoma Zayna . Na marne . W końcu zasnęłam ze zmęczenia . 
Obudziłam się w swoim łóżku . A więc to sen . Nie... To nie sen . Mam całą we krwi koszulkę . O nieeee.... Zayn ! Wstałam z łóżka za szybko i przez to , że nic nie widziałam wpadłam na kogoś i odbiłam się od niego jak piłeczka . Upadłam na podłogę i odzyskałam wzrok . Prze de mną stał Adam z miną mordercy .
- Chodź . Zayn cię potrzebuję - powiedział bez emocji . Kazałam mu mnie szybko do niego zawieść . Nie przebrałam nawet bluzki tylko tak wparowałam do szpitala . W recepcji powiedzieli mi , że to 13 pokój na 1 piętrze . Nie czekałam nawet na Adama . Po prostu biegłam , aby być już przy nim . Weszłam nadal nerwowo do pokoju i zobaczyłam Malika przypiętego do różnych kabelków . Żył . Łzy mimowolnie spłynęły po moim policzku kiedy otworzył oczy . Uśmiechnął się na mój widok . Był słaby . Nachyliłam się nad nim i dałam mu buziaka w usta , odwzajemnił go .
- Dziękuje . - szepnął słabo .
- Za co ? - powiedziałam klękając przy nim .
- Za to , że jesteś . - rozpłakałam się jeszcze bardziej . - Ej , nie płacz . Jestem tu . Jest okej .
- Tak wiem . Tak się bałam . - teraz już histeryzowałam .
- Wyjdę z tego . Obiecuję . Naprawdę . - oparł się na łokciach i mnie pocałował w czoło - Kocham cię bardzo bardzo bardzo mocno . 
- Ja ciebie też . - w tedy do pokoju wszedł lekarz .
- Dzień dobry państwo Malik - Zayn zaśmiał się pod nosem i wyszeptał " Inaczej by cię nie wpuścili . Widniejesz jako moja żona " . Wybuchnęłam cicho śmiechem . - Widzę , że czuje się pan lepiej - spojrzał porozumiewawczo na mnie .
- Ach tak . Moja żona to anioł . To wszystko dzięki niej - wyszczerzył się do mnie .
- Aaa... Doprawdy ? No dobrze . Miał pan szczęście . Kula ominęła pana żebra więc to nic szkodliwego . Za 3 dni powinien pan wyjść . - zwrócił się teraz do mnie - W domu proszę o niego dbać . - i wyszedł , a ja zaśmiałam się głośno.
- Kombinator - powiedziałam do mulata nadal się szczerzącego . - Widzę , że już ci lepiej kotku . 
- To dzięki tobie , mogłabyś przebrać tą bluzkę . Straszysz ludzi .- pocałował mnie namiętnie w usta . Posiedziałam chwilę , a potem dałam mu spać . Adam czekał na korytarzu. Zawiózł mnie do domu . 
Przez te 3 dni nie chodziłam do szkoły . Musiałam się nim zająć . Mamie powiedziałam , że Zayn miał wypadek . Zrozumiała i o nic więcej nie pytała tylko czasami jak się czuje . Zdrowiał szybko . Rana po woli się goiła . Dzień jego odbioru . O 15.00 miałam być , bo robili jeszcze końcowe badania . Ogarnęłam się i pojechałam po niego . Weszłam do pokoju . Pusto .
- O . Dzień dobry . Ale pana Malika już ktoś odebrał . Nie ma go .
- Jak to go nie ma - zaniemówiłam .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz