Cały dzień próbowałam dodzwonić się do Zayna . Mówił , że postara się potem , a nawet nie odbiera. Irytowało mnie to . Zdenerwowana ubrałam płaszcz , wsiadłam do mojego niebieskiego garbusa i pojechałam pod adres , który podał mi on sam ostatnio .
Paliło się światło . Może chociaż jego rodzice mi powiedzą gdzie jest . Taka mała nadzieja zgasła , gdy w drzwiach pojawił się blondyn . Miał potargane włosy . Chyba spał .
- Emmm.... Jest Zayn ?
- Nie . A kim jesteś ? - spytał z uśmiechem .
- No więc , jestem Susan . Dziewczyna Zayna .
- Nie miałaś na imię Jess ?
- Hę ? - spytałam nie zbyt błyskotliwie .
- No Jess. Zayn mówił , że tak ma na imię jego dziewczyna .
- Huh.... - co jest grane . Czy on ma jeszcze kogoś ? - Nie . Byłam z nim umówiona dzisiaj . Kiedy wróci ?
- Za chwilę powinien być . Chcesz poczekać .
- Niee dzięki .
- Na pewno ? - zastanawiałam się , ale w końcu weszłam . Zaproponował mi herbaty , ale odmówiłam .
- Jestem Patric - powiedział .
- Jak już mówiłam , Susan . Żadna Jess . - posmutniałam .
- Nie martw się . On ci to wyjaśni . - po tych słowach do pokoju wpadł zasapany Zayn z miną mordercy .
- Słuchaj Patric jak coś to nie ..... - spojrzał na mnie - eee... Susan ?
- No chyba widzisz . Nie odbierałeś , a teraz on - wskazałam na Patrica - Mówi , że twoja dziewczyna to Jess .
- Co tu robisz ?
- Ty mnie w ogóle słuchasz ? - wybałuszyłam oczy .
- Przykro mi Susan , ale nie wiem o czym mówisz . Nie jesteśmy razem . Moja dziewczyna to Jess . - zbierało mi się na łzy . Wygarnęłam mu co o nim myślę , trzasnęłam drzwiami i wyszłam . Pojechałam do domu i schowałam się w pościeli płacząc . Kazałam mamie mnie zostawić .
- Idę do sklepu - powiedziała po jakiejś godzinie . Mruknęłam coś pod nosem i wróciłam do płakania .
Po 20 minutach ktoś wszedł mi do pokoju . Nawet nie odwracając się wrzasnęłam .
- Już wróciłaś ? Mówiłam , żebyś mnie zostawiła !
- Nie zostawię - stwierdził czyjś męski głos . Zayn . Odwróciłam głowę i rzuciłam w niego poduszkami .
- Idź stąd . Idź stąd , bo zadzwonię na policję ! - złapał mnie za ramiona i uspokajał .
- Susan , uspokój się . To nie tak . Wysłuchaj mnie .
- Żadne kochanie . Idź do swojej Jess !
- Żadna Jess nie istnieje ! Posłuchaj mnie ! Proszę - już prawie szepnął .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz